Znany mówca motywacyjny Zig Ziglar powiedział: "jesteś jedyną osobą na świecie, która może wykorzystać Twój potencjał". To jest chyba coś, co mnie najbardziej motywuje do tego, żeby się rozwijać, bo przecież ja sama decyduję o tym, co i jak chcę osiągnąć.
Moim zdaniem bardzo ważna jest zdolność automotywacji, kiedy to, że chcemy zrealizować jakiś cel wynika z potrzeby samorealizacji (znajdującej się na szczycie piramidy Maslowa), a nie z tego, że ktoś nam coś narzuca. Ja rzeczywiście miałam ostatnio mały zastój, ale w główce cały czas siedziały mi te cele, które sobie wyznaczyłam i jakoś tak głośno zaczęły się dobijać, żebym wreszcie się obudziła i zaczęła je realizować :)
Czasami najtrudniej jest zacząć, ale jak już się zrobi pierwszy krok, to potem jest już o wiele łatwiej. Najlepiej najpierw zrobić coś małego, a jak już to zrobimy, to będziemy mieli większą chęć do dalszego działania. Taka metoda małych kroczków :)
Można też zastosować metodę sera szwajcarskiego. Zabawnie to brzmi, wiem. Ser bez dziur, to takie duże zadanie, które mamy do wykonania. Możemy je rozbić na mniejsze zadania, które zajmą nam powiedzmy kilka czy kilkanaście minut dziennie, a przybliżą nas do realizacji dużego celu. Na samym końcu okaże się, że duży kawałek sera jest cały podziurawiony, a te dziury, to małe zadania, które wykonaliśmy po drodze :)
Przede wszystkim trzeba wyrzucić ze swojego słownika stwierdzenie: "nie chce mi sie", bo to już na wstępie oznacza porażkę. Poza tym, dlaczego miałoby mi sie nie chcieć dążyć do tego, żeby moje życie było jak najlepsze? Bardzo motywująca w tym przypadku jest myśl, co możemy stracić nie podejmując działania. Przecież każdy z nas lubi zyskiwać, a nie tracić. Świadomość tego, co możemy osiągnąć wpływa niezwykle pozytywnie na nasze samopoczucie, a tym samym staje się niejako motorem napędzającym do dalszego działania.
Można sobie też zadać pytanie, dlaczego właściwie chcę osiągnąć dany cel? Jeżeli wiemy, co nam da jego realizacja, to będziemy bardziej zdeterminowani do tego, żeby robić wszystko, aby go osiągnąć. Wtedy nawet jeśli trafimy na osoby, rzeczy czy sytuacje, które będą próbowały nas odciągnąć od tego, co dla nas istotne, to będziemy w stanie stawić im czoło.
To, co mi jeszcze pomaga, to wizualizacja. Zdjęcia przedstawiające to, co chcę osiągnąć... zrobiłam sobie taką tapetę na pulpit przedstawiającą takie małe cele, które chciałabym zrealizować w te wakacje. Dzięki temu za każdym razem, jak na to patrzę, to przypominam sobie, co chcę zrobić. I to naprawdę działa motywująco :)
A to, co sprawia mi zawsze niesamowitą radochę, to moment, kiedy mogę odhaczyć sobie każdy malutki kroczek... taka satysfakcja, że zrobiło się coś, co się zaplanowało-bezcenne :D
Podobno bardzo motywuje również złożenie publicznej obietnicy, że coś się zrealizuje:) No więc, jako że chcę naładować swoje akumulatory, to przedstawię tutaj swoje plany:
-->2 wpisy tygodniowo na blogu (czy mi się będzie chciało, czy nie :-P)
-->codziennie 30min. ćwiczeń
-->bieganie 3 razy/tydzień
-->hiszpański!!!- 2 razy/tydzień (pełne lekcje)+codziennie 10 słówek
-->praktyki (to z największym bólem... i właściwie z obowiązku:])
Mam nadzieję, że mój zapał do realizacji tego wszystkiego szybko nie minie :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Pozytywnie jak w książce "Potęga podświadomości" Murphyego :)Polecam film "Sekret" , też coś w tych klimatach :)
"Sekret" oczywiście widziałam i nawet książkę czytałam :) Pośrednio to było inspiracją do tego bloga.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie:)
Prześlij komentarz