
Przedstawię dzisiaj pewną przypowieść, którą znalazłam w książce "Alchemia >Alchemika<". Są to rozmowy Wojciecha Szczawińskiego z psychoterapeutą Wojciechem Eichelbergerem.
Podczas jednej z rozmów dotyczących odwagi pan Eichelberger przytoczył taką oto przypowieść:
Pewnego razu ojciec, syn i osioł podróżowali przez góry. Gdy przybyli do jakiejś wioski, ojciec dosłyszał komentarz przechodniów:
"Popatrzcie, jaki głupi człowiek! Wiezie dzieciaka na ośle, a sam ledwie się trzyma na nogach".
Mężczyzna speszył się, spędził syna z grzbietu zwierzęcia i sam zajął jego miejsce.
Po paru godzinach podróżnicy dotarli do kolejnej wioski. Do uszu ojca dobiegły słowa: " Zobaczcie jaki okrutny człowiek! Siedzi sobie wygodnie na ośle, a synowi każe iść piechotą".
Podróżnik zawstydził się i usadowił obok siebie dziecko.
Gdy przybyli do następnej wioski, usłyszał:
"Spójrzcie, jacy źli ludzie! Obaj usiedli na ośle, a biedne stworzenie aż ugina się pod ich ciężarem!".
Słysząc to, ojciec i syn zsiedli z osła i poprowadzili go za sobą.
W kolejnej wsi usłyszeli krzyki i śmiechy:
"Ale szaleńcy! Mają osła, a podróżują piechotą!"
Eichelberger skwitował to przywołując słowa jakiegoś amerykańskiego admirała:
"Ludzie w życiu powinni brać kurs na gwiazdy, a nie na światła przepływających obok statków"
Jak często sami kierujemy się opinią innych ludzi? Boimy się coś zrobić, żeby się nie ośmieszyć. Bo, co ludzie powiedzą?! Jak tak sobie myślę o tym czasem, to wydaje mi się to totalną głupotą :) Wiadomo, że żyjemy w społeczeństwie, obowiązują nas jakieś normy i w niektórych sytuacjach wręcz wskazane jest zachowanie zgodne z jakimiś kanonami.
Jednak jeśli chodzi o moje życie, to staram się kierować swoim własnym zdaniem, własnym pragnieniem. Chcę robić coś, co jest zgodne ze mną, a nie z tym, czego oczekują ode mnie inni. Przyznam szczerze, że kiedyś bardzo przejmowałam się tym, co o mnie myślą ludzie.Teraz już mniejszą wagę do tego przywiązuję. Liczy się dla mnie opinia bliskich mi osób. Nie potrafię puścić mimo uszu ich uwag czy też rad, bo wiem, że mnie znają i zależy im na moim szczęściu. Nawet jeżeli niekoniecznie do nich się dostosuję, to bardzo sobie je cenię (naprawdę:) ).
Natomiast przed osobami, które nie mają pojęcia o tym, jaka jestem, nie mam zamiaru udawać na siłę kogoś lepszego. A tymbardziej przejmować się tym, co o mnie myślą. Ktoś, kto mnie nie zna, ma przecież zafałszowany obraz mojej osoby, a nikogo nie mogę zmusić do tego, żeby zmienił zdanie na mój temat :) Jedyne, co mogę zrobić, to nie przejmować się tym i dzięki temu mieć zdrowszą psychikę :)
Poza tym myślę, że często zdarza się tak, że ludzie robią coś wbrew sobie pod tzw. publiczkę. Chcą się komuś przypodobać, zdobyć czyjeś uznanie... tylko po co? Jeżeli ktoś nie jest sobą, to prędzej czy później zmęczy się graniem i dostosowywaniem do środowiska.
Jeżeli człowiek zna swoją wartość i wie, do czego dąży, to będzie konsekwentny w swoim działaniu. Nawet w takim wypadku, kiedy na jego drodze pojawią się ludzie, którzy będą wiedzieli "lepiej", co jest dla niego dobre. Osobiście irytują mnie hasła typu: "a po co Ci to?", "daj sobie z tym spokój", "szkoda Twojego czasu".
Jeżeli postawiłam sobie jakiś cel, to po pierwsze: wiem, dlaczego... po drugie: nie dam sobie z tym spokoju i po trzecie: każda rzecz, która przybliża mnie do jego osiągnięcia nie jest dla mnie stratą czasu :) Czas i tak płynie, a ja wolę żeby płynął wartkim strumieniem, a nie przelewał mi się anemicznie przez palce.
Jaki z tego morał?
Jeżeli macie jakieś cele, które pragniecie osiągnąć, to nie pozwólcie innym ludziom odebrać sobie szansy ich realizacji.
Patrzcie przed siebie, koncentrujcie się na tym, co chcecie zrobić, a nie na "dobrych' radach "życzliwych" ludzi :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz